Jak przetrwać podróż z dzieckiem, a nawet czerpać z niej przyjemność

Spytałam 6-letniego syna, o czym mam napisać następny tekst.
„Napisz o tym, co dzieci lubią robić”. 
„A co lubią?” – spytałam.
„Lubią się bawić”– odrzekł. A po krótkim zastanowieniu dodał – „I zwiedzać świat. Napisz, że dzieci lubią się bawić i zwiedzać świat.”

Więc piszę. A że sezon wakacyjny w pełni, przyda się kilka wskazówek, jak sprawić, by owo „zwiedzanie świata” z dziećmi przyniosło jak najwięcej radości zarówno im, jak również ich opiekunom. Pomyślenie zawczasu o kilku szczegółach pomoże nam zminimalizować stres towarzyszący podróżowaniu i uniknąć wpadek, które potrafią najpiękniejsze wakacje zmienić we frustrujące doświadczenie.

Dłuższa podróż samochodem może zmęczyć osobę dorosłą, a co dopiero dziecko. Dlatego też dobrze byłoby zapewnić maluchom maksymalny komfort podczas jazdy, bo prawda jest taka, że ich komfort oznacza również komfort całej podróżującej ekipy. A może napiszę inaczej: fochy dziecięce potrafią zgasić największego wakacyjnego entuzjastę.

 

Chroniące przed słońcem osłonki na szyby samochodu, ubrania na zmianę, zaś w przypadku najmłodszych dzieci podręczny zestaw do przewijania – to podstawy. Oczywiste są również postoje, podczas których wszyscy chętnie rozprostują kości. Niezwykle istotnym aspektem jest odpowiednie nawadnianie się podczas podróży, szczególnie tych dłuższych i podczas upałów. Jak wiemy z elementarza, nic lepiej i zdrowiej nie spełni tej roli jak woda. Najodpowiedniejsze będą tu małe butelki z korkami „niekapkami”, które pozwolą uniknąć zalania ubranek w czasie jazdy.

Większość rodziców zgodzi się zapewne, że jak bardzo najedzone przed podróżą nie byłoby nasze pachole, to i tak na ogół od razu po rozpoczęciu jazdy u większości dzieci włącza się nieodparta ochota na przegryzki. W sukurs przyjdą nam tu różne drobne przekąski, dzięki którym najmłodsi zajmą przez chwilę rączki i buzie. Wspaniale sprawdzą się tu pokrojone w słupki ogórki, kawałki jabłek albo bananów, suszone owoce lub różnego rodzaju chrupki z rozmaitych zbóż – ważne, aby były bez cukru, soli i bez tłuszczu. O szkodliwości powyższych powstały grube tomy, nie będę się więc nad tym rozwodzić.

Natomiast absolutne embargo na słodycze podczas podróży ma jeszcze drugie dno. Prywatnie lubię określać to mianem „syndromu urodzinowego”, który ujawnia się właśnie szczególnie podczas dziecięcych imprez. Otóż możemy wtedy zaobserwować, jak nawet te najspokojniejsze na świecie dzieci przechodzą niewyobrażalną przemianę, godną porównania do przypadku Jekylla i Hyde’a, innymi słowy dostają istnego „szmergla” po skonsumowaniu słodkich pyszności. Stan cukrowego haju utrzymuje się przez jakiś czas a następnie…gwałtownie spada. Spadek ten na ogół zbiega się z zakończeniem imprezy i objawia się obniżonym nastrojem, płaczliwością, a czasem nawet agresją u najsłodszych dzieciątek. Stany niewskazane wcale, zaś podczas podróży w szczególności.

 

„No dobrze, a co z tą zabawą?” – spytałby mój syn zapewne. Przecież to, że jesteśmy zamknięci przez czasem kilka godzin w samochodzie nie oznacza, że mamy z niej rezygnować. Kilka drobnych zabaweczek i książek lub gazetek dziecięcych na pokładzie nie zaszkodzi. Ukochana przytulanka także może zapobiec smutkom, które czasem pojawiają się podczas jazdy.
Podróż w gronie najbliższych może być również doskonałą okazją do tego, na co nie mamy czasu podczas gonitwy dnia powszedniego. Warto przypomnieć sobie zatem wszelkie gry i zabawy słowne z dzieciństwa – te, w które tak często bawiliśmy się zanim nastała era wszechobecnych smartfonów i tabletów. Ale żeby nie było tak zupełnie na przekór współczesnej technice, to podkreślę, że podczas długiej jazdy samochodem sprawdzą się też audiobooki z książkami dla dzieci. Zabierzmy te ich ulubione. Słuchowiska czytane przez polskich mistrzów słowa, oczarują nie tylko najmłodszych, ale też starszych uczestników wyprawy.

Długa jazda samochodem może stać się też pretekstem do rozmów i opowieści – zarówno tych anegdotycznych, na przykład wspominania zabawnych wydarzeń z przeszłości, jak również tych poważniejszych – o życiu i jego wartościach. Bo – jak wiadomo – te najistotniejsze rozmowy toczą się na ogół właśnie mimochodem, a najważniejsze tematy pojawiają się znienacka. A gdy już się zagłębimy w ciekawej pogawędce, nikt nie będzie pytał co chwilę: „Daleko jeszcze?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *