Karolina. Magister politologii i aspirujący pedagog. Artystyczna dusza i kreatywny, humanistyczny umysł. Adopcyjna mama 4-letniego Igorka, która dużo ze swoim synkiem czyta, a jeszcze więcej podróżuje. Na blogu www.naszebabelkowo.pl dzieli się własnymi doświadczeniami związanymi z adopcją dziecka – obala mity i próbuje choć trochę ten temat „odczarować”.
1. W jakim momencie pojawiła się u Ciebie chęć adopcji dziecka?
Myśl o adopcji miałam gdzieś z tyłu głowy, odkąd skończyłam 19-20 lat. To wtedy po raz pierwszy trafiłam do szpitala, przeszłam pełną diagnostykę w kierunku PCOS i innych problemów hormonalnych – i okazało się, że w przyszłości mogę mieć problemy z zajściem w ciążę. Równolegle odbywałam też studenckie praktyki w jednym z domów dziecka – więc zdawałam sobie sprawę, jak wiele dzieci wychowuje się bez rodziców, jak wygląda ich sytuacja i rzeczywistość w takich placówkach.
Z biegiem czasu starania o potomstwo faktycznie nie przynosiły efektów – a pragnienie adopcji dojrzewało i coraz częściej pojawiało się w moich rozmowach z mężem. Ostatecznie oboje stwierdziliśmy, że nie chcemy kontynuować leczenia – bo przecież tak naprawdę zależy nam nie na ciąży samej w sobie, tylko na Dziecku. Nie miało dla nas wielkiego znaczenia, jaką drogą Ono do nas trafi. Do ośrodka adopcyjnego zgłosiliśmy się 2 lata po ślubie – ale na rozpoczęcie warsztatów musieliśmy poczekać kolejny rok, ponieważ większość ośrodków wymaga przynajmniej 3-letniego stażu małżeńskiego.
2. Jakie obawy towarzyszyły Ci przy podjęciu decyzji o adopcji?
Raczej nie obawiałam się o to, czy pokocham dziecko urodzone przez inną kobietę – bo instynktownie przeczuwałam, że nie będę miała z tym żadnego problemu. Bardziej towarzyszył mi lęk o stan zdrowia dziecka : o to, czy jego biologiczna mama nie „zafunduje” mu FAS (Alkoholowego Zespołu Płodowego) i czy jego wcześniejsza historia i pobyt w placówce nie przełoży się na trudności w nawiązywaniu więzi lub inne zaburzenia.
Myślę, że są to obawy, które towarzyszą niemal wszystkim kandydatom na rodziców adopcyjnych – i bardziej dziwiłoby mnie , gdyby żadne tego typu wątpliwości się nie pojawiały. Na szczęście w naszym przypadku nic takiego nie nastąpiło – i trafił do nas zdrowy, 3-miesięczny chłopiec, który obecnie ma już 4 lata i jest oczkiem w głowie całej naszej rodziny.
3. W jaki sposób zareagowali Twoi najbliżsi oraz otoczenie na decyzję o adopcji?
Moi rodzice od samego początku byli do adopcji nastawieni bardzo pozytywnie – nie mogli doczekać się wnuka i wiedziałam, że przyjmą go z otwartym sercem i otwartymi ramionami. Przez cały okres naszego oczekiwania miałam w nich wielkie wsparcie – podobnie jak w koleżankach z pracy, które poinformowałam o naszej decyzji. W teściach wyczuwałam już nieco mniejszy entuzjazm – ale z czasem i oni przywykli do tej myśli i włączyli się w przygotowania do przyjęcia maluszka.
Jeśli chodzi o osoby bardziej postronne – sąsiadów i dalszych znajomych – reakcje były bardzo różne. Od zdziwienia i serdecznych gratulacji – aż po powątpiewanie, próby ostrzegania nas przed „złymi genami” lub z kolei traktowanie naszego wyboru jako wielkiego bohaterstwa (którym adopcja dziecka absolutnie nie jest!) Nie u wszystkich nasza decyzja o adopcji spotkała się ze zrozumieniem – ale w końcu to nie na czyjejś aprobacie powinno nam zależeć, tylko na szczęściu naszej własnej rodziny 🙂
4. Czy ludzie wciąż myślą stereotypowo, z uprzedzeniami o temacie adopcji?
Wszystko zależy od człowieka. Jeżeli ktoś ma bardzo wąskie horyzonty myślowe i swoje konserwatywne, mocno ugruntowane przekonania – to faktycznie może być mu ciężko oswoić się z tematem adopcji. Zawsze będzie to dla niego jakaś „inność” – i zawsze będzie wietrzył sensację tam, gdzie w gruncie rzeczy jej nie ma. My akurat sami jesteśmy bardzo otwarci i staramy się otaczać ludźmi o podobnym światopoglądzie : dla których adopcja jest czymś naturalnym i normalnym – tylko po prostu rzadziej spotykanym, niż rodzicielstwo biologiczne. Ale zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób zetknięcie z tematem przysposobienia to może być w pewnym sensie szok – i jeszcze sporo czasu upłynie, zanim rozwiane zostaną wszystko mity, jakie wokół niego narosły.
5. Opowiedz proszę o samym procesie adopcji. Czy rzeczywiście jest on żmudny i wymaga ogromnej cierpliwości?
Na pewno jest to proces dość długotrwały i wymagający cierpliwości – ale podobnie jest przecież w sytuacji leczenia niepłodności, jeżdżenia po kolejnych gabinetach lekarskich i szpitalach. To, co najważniejsze – najczęściej nie przychodzi w życiu tak po prostu, samo z siebie.
U nas wszystko potoczyło się wprawdzie stosunkowo szybko – i zamknęło w dwóch latach oczekiwania na dziecko oraz finalizowania wszystkich formalności – ale znam też pary, które czekają już 3 czy 4 lata. Same warsztaty, testy psychologiczne i indywidualne spotkania z pracownikami ośrodka adopcyjnego – to tak naprawdę etap, który minął nam w ekspresowym tempie. Ciągle się coś działo, mieliśmy w sobie mnóstwo zapału i najróżniejszych emocji – funkcjonowaliśmy od jednego do drugiego spotkania i to one wyznaczały rytm naszego życia.
Najcięższa próba przychodzi dopiero potem – kiedy już spełnimy wszystkie wymogi, zgromadzimy stosowne dokumenty i otrzymamy kwalifikację. Wtedy pozostaje nam już tylko czekać, aż zadzwoni telefon z propozycją dziecka. Dla nas to był najtrudniejszy okres – bo mieliśmy już wszystko gotowe, urządzony dziecięcy pokoik, a nasze serca aż się rwały do bycia rodzicami. Tylko nadal brakowało tego najważniejszego , małego człowieka…
Jednak patrząc na to z perspektywy minionych lat uważam, że ten czas jest bardzo potrzebny : żeby lepiej poznać samego siebie, pewne rzeczy w swojej głowie przewartościować i zweryfikować. Adopcja dziecka to w końcu decyzja na całe życie – a więc nie może zostać podyktowana tylko jednorazowym zrywem serca , podjęta zbyt pochopnie i z podaniem do ośrodka pisanym „na kolanie”.
6. Jakie wymagania należy spełniać, aby stać się adopcyjnymi rodzicami? Czy to zależy również od ośrodka?
Wymagania w poszczególnych ośrodkach faktycznie mogą się od siebie dość znacząco różnić. Jedne instytucje wymagają 3-letniego, a inne 5-letniego stażu – ale trzeba być małżeństwem, ponieważ pary w związkach nieformalnych nie mogą w Polsce adoptować dzieci. Jedne ośrodki będą prześwietlać naszą sytuację zdrowotną, materialną i rodzinną bardziej, a inne mniej wnikliwie. Na pewno zwrócą uwagę na konieczne warunki – takie jak chociażby niekaralność czy zaświadczenia, że nie korzysta się z leczenia psychiatrycznego ani nie jest się pacjentem poradni odwykowej.
Generalnie różnica wieku między rodzicami a adoptowanym dzieckiem nie powinna przekraczać 40 lat – więc im starsi są kandydaci, tym mniejszą mają szansę na maleńkie niemowlę. Nie istnieją też ściśle określone widełki finansowe, w jakich rodzice adopcyjni powinni się mieścić. Ich sytuacja zawodowa ma być po prostu na tyle stabilna – by byli w stanie zaspokoić potrzeby własne oraz dziecka i nie musieli korzystać w tym celu ze wsparcia pomocy społecznej. Dziecko powinno mieć własny pokój – albo chociaż wydzielony kącik do nauki i zabawy. Jednak odnoszę wrażenie, że wszystkie te kwestie są raczej drugorzędne – ponieważ najbardziej wnikliwie bada się w ośrodku motywację kandydatów oraz poziom ich otwartości.
7. Czy Twoim zdaniem mówienie dziecku o tym, że jest adoptowane, jest wskazane? Jeżeli tak – to kiedy i jak to zrobić?
Mówienie dziecku o adopcji jest jak najbardziej wskazane – i jest to zdanie nie tylko moje, ale również psychologów i pedagogów pracujących z rodzinami adopcyjnymi. Ośrodki zalecają, by informować dziecko o przysposobieniu od najwcześniejszych lat jego życia – i dostosowywać formę takiego przekazu do wieku oraz poziomu rozumienia. Bardzo istotne jest, żeby dziecko dowiedziało się o tym właśnie od rodziców – a nie od jakichś przypadkowych , postronnych osób (co prawdopodobnie prędzej czy później i tak nastąpi).
Każdy człowiek ma prawo do wiedzy na temat swoich korzeni i do znajomości własnej historii – i nie wolno tego prawa dziecku odbierać . Zresztą osobiście nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej – ponieważ nie da się zbudować wzajemnego zaufania na kłamstwie oraz na zatajaniu oczywistych faktów.
Bardzo pomocne mogą okazać się tutaj książeczki o adopcji, których coraz więcej pojawia się na rynku wydawniczym. Objaśniają one przysposobienie w bardzo prosty i przestępny dla dziecka sposób – a po ich listę zapraszam chociażby do tego wpisu na moim blogu.
8. Co powiedziałabyś przyszłej mamie adopcyjnej, która jest na początku tego procesu?
Daj sobie czas – bo on i tak upłynie. Uzbrój się w cierpliwość – i przygotuj na emocjonalny rollercoaster (bardzo prawdopodobne, że za jakiś czas będziesz wspominała go bardzo miło i z łezką wzruszenia w oku). Słuchaj siebie, swojego męża i opinii specjalistów – a nie „dobrych rad” od osób, które o adopcji nie mają nawet bladego pojęcia. Rób to, co sama uznasz za słuszne – bo to Twoje życie i nikt go za Ciebie nie przeżyje.
Dokształcaj się również we własnym zakresie – czytaj książki , oglądaj filmy poświęcone tematyce adopcji – ponieważ w ośrodku z braku czasu (lub chęci) na pewno nie wszystkie tematy zostaną poruszone i wystarczająco szczegółowo omówione.
Ludzi inteligentnych uświadamiaj w temacie adopcji – natomiast głupich po prostu ignoruj, bo ich skrzywionych poglądów i tak nie uda Ci się naprostować.
Bardzo dziękuję za rozmowę.